Od kliku miesięcy w mojej głowie siedział pomysł wybrania się do piramidy w miejscowości Rapa (woj. warmińsko-mazurskie). Jest to miejsce niezwykłe, aczkolwiek mało znane. Były różne pomysły realizacji powyższej koncepcji, ale zawsze jakoś brakowało czasu. Ku mojej radości okazało się, że mój kolega z Klubu Turystyki Górskiej „Grań” w Olsztynie organizuje w dniach 5-6 lipca 2008 roku Rowerowy Rajd do Piramidy w Rapie. W związku z powyższym postanowiłem, że takiej okazji nie można przepuścić i nie zastanawiając się zaraz po otrzymaniu informacji o rajdzie zgłosiłem swój akces. Tradycyjnie, ze względu na „rewelacyjne” połączenia z Braniewa, musiałem wstać o 4.00 i już o 5.20 jechałem pociągiem do Olsztyna. Na dworcu w Olsztynie, po jakimś czasie, stawili się uczestnicy rajdu: Justyna i Marta z Akademickiego Klubu Turystycznego w Olsztynie, wspomniany wyżej klubowy kolega Głowa (zarazem główny organizator wycieczki) oraz Michał, którego poznałem na kursie znakarzy szlaków rowerowych w Elblągu. Przyjechał również Em4, który ze względu na inne obowiązki nie mógł z nami pojechać, chociaż w jego oczach widać było wyraźnie iskierkę mówiącą: wsiadaj Krzysiu do pociągu ;)
Sobota (05.07.2008r.) Trasa: Kętrzyn – Gierłoż – Radzieje – Mamerki – jez. Mamry (nocleg) - dł. trasy: 43 km Po załadowaniu rowerów do pociągu (oczywiście nie obyło się bez komentarzy konduktora i pasażerów) wyruszyliśmy do Kętrzyna. Na dworcu w Kętrzynie zastał nas całkiem porządny deszcz, ale biorąc pod uwagę prognozy pogody mówiące, iż deszcze będą przelotne, postanowiliśmy poczekać na ładniejszą pogodę. Po jakiejś godzinie opady ustały i podjęliśmy decyzję, że ruszamy w drogę. Pierwszym celem naszej podróży był sklep rowerowy w Kętrzynie, ponieważ Marta chciała kupić zapasową dętkę. Po zakupach w sklepie rowerowym i uzupełnieniu zapasów w spożywczaku ruszyliśmy do Gierłoży. Gierłoż stanowi nie lada atrakcję, ponieważ znajdują się w niej pozostałości po kwaterze Adolfa Hitlera, która składała się z 80 żelbetonowych bunkrów zbudowanych w zaskakująco krótkim czasie, pomiędzy 1940 r. a 1941 r. Wódz Rzeszy przebywał tu od czerwca 1941 r. do listopada 1944 r. Właśnie w Wilczym Szańcu miał miejsce słynny zamach na Hitlera. W czwartek 20 lipca 1944r. dokładnie o godzinie 12:42 potężny wybuch wstrząsnął kwaterą, w powietrzu fruwały framugi okienne i urwane gałęzie. Bombę z opóźnionym zapłonem przywiózł przybyły na naradę z Berlina pułkownik Claus von Stauffenberg. Eksplozja nie zabiła jednak Hitlera. Doznał on tylko niewielkich obrażeń i był w stanie jeszcze tego samego dnia przyjąć przybyłego z wizytą Mussoliniego. Oczywiście, nie obyło się bez eksploracji bunkrów, a ich wielkość i ilość zrobiła na nas imponujące wrażenie. Po krótkiej lekcji historii ruszyliśmy w kierunku miejscowości Mamerki. Po drodze, w miejscowości Radzieje, zastała nas burza i porządny deszcz. Justyna, Michał i ja schowaliśmy się w klatce schodowej bloku, natomiast Głowa i Marta schowali się w namiocie przy byłym dworcu kolejowym. Po osłabnięciu deszczu ruszyliśmy do Mamerek, ale już po kilku kilometrach czekała na nas powtórka z rozrywki – trafiliśmy znowu na ulewę. Na szczęście po ok. kilometrze dojechaliśmy do punktu gastronomicznego, w którym mogliśmy się schronić przed deszczem. Troszkę nas deszcz zmoczył, więc postanowiliśmy zatrzymać się na chwilę, wysuszyć i wypić coś ciepłego. We wspomnianym barze można napić się kawy, herbaty, rosołku, zjeść kiełbaskę z grilla, flaczki czy zapiekankę (ceny całkiem przystępne). Po posiłku znowu pokazało się słoneczko, więc postanowiliśmy zwiedzić sieć 30 niezniszczonych bunkrów z okresu II wojny światowej, w których znajdowała się Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych. Bunkry naprawdę robią wrażenie (ściany szerokie nawet na 7 metrów), a na jednym z nich znajduje się taras widokowy. Ostatnim etapem tego dnia było znalezienie miejsca na nocleg. Zgodnie ze starą tradycją, chcieliśmy rozbić się gdzieś na dziko, ale podczas poszukiwań miejsca na nocleg trafiliśmy na fajne pole namiotowe nad jez. Mamry. Małżeństwo prowadzące pole jest naprawdę miłe, a ceny śmieszne. Płaci się jedynie 5 zł. za namiot (nikogo nie obchodzi ile osób w nim śpi), nie pobierają nawet opłat za samochód. Pole jest miejscem spokojnym i bez obaw można się w nim rozłożyć. Po rozstawieniu namiotów postanowiliśmy się wykąpać :) Ze względu na silny wiatr i stosunkowo niską temperaturę powietrza na kąpiel zdecydowałem się tylko ja i Głowa. Po kąpieli przyszedł czas na ognisko. Było miło, ale strasznie wiało, więc długo nie posiedzieliśmy. W międzyczasie dołączył jeszcze do nas Daniel z AKT Olsztyn, który wracał z samotnych podbojów Suwalszczyzny. Niedziela (06.07.2008r.) Trasa: Zwierzyniecki Róg - Ruska Wieś - Węgorzewo - Czerwony Dwór - Droglewo - Więcki - Kolonia Budry - Budry - Budzewo - Brożajcie - Mieduniszki Wielkie - Rapa - Banie Mazurskie - Wólka - Grodzisko - Kuty - Przytuły - Sapieniec - Pozezdrze - Pieczarki - Świdry - Gajewo – Giżycko Długość trasy: 83 km Obudziliśmy się o godzinie 7.00. Po opuszczeniu namiotów wzięliśmy się za pakowanie, a Michał w międzyczasie wymienił dziurawą dętkę. Justyna i Marta podjęły decyzję, że wracają do domu autobusem. Próbowaliśmy z nimi pertraktować, ale ciężko jest wygrać z kobietami ;) Więc, pogodzeni z myślą, iż dalszą drogę będziemy kontynuować w „samczym” gronie, pojechaliśmy z nimi na dworzec PKS w Węgorzewie. Oczywiście, kierowca autobusu na myśl, że ma zabrać do środka 2 rowery nie był zbytnio zadowolony ;) Ale dziewczynom udało się go jakoś przekonać, a my zajęliśmy się załadunkiem rowerów na tył autobusu. Po strasznie sentymentalnym pożegnaniu dziewczyny odjechały autobusem, my natomiast ruszyliśmy zobaczyć główny cel naszej wycieczki – Piramidę w Rapie. Z Węgorzewa pojechaliśmy drogą nr 650 przez Czerwony Dwór, Droglewo, Więcki, Kolonia Budry do miejscowości Budry, następnie skręciliśmy w drogę prowadzącą przez Budzewo do Miednuszek Wielkich, a stamtąd pojechaliśmy do Rapy. Droga pomiędzy Budrami i Miednuszkami była niezwykle urozmaicona – pierwszy odcinek to elegancki asfalt i zero samochodów, natomiast dalszy odcinek to polna droga, z kałużami itp. No ale co to za rajd, jak nie się rowery błotem nie pochlapią. W Rapie czekał na nas kulminacyjny punkt naszego rajdu – Piramida. Pomysłodawcom piramidy był baron Friedrich von Fahrenheid. Zafascynowany starożytnym Egiptem zlecił budową piramidy na terenie swojego majątku. Budowę piramidy zakończono w 1811 roku. Przeznaczeniem tej budowli miało być przechowywanie doczesnych szczątków Fahrenheidów, a panujące w niej warunki miały sprzyjać mumifikacji ciał. I rzeczywiście, szczątki osób pochowanych w tej piramidzie zachowały się w świetnym stanie! Piramida zbudowana jest na podstawie kwadratu o boku 10m. Ogólna wysokość to 15,9 m. Zewnętrzne ściany mają nachylenie ok. 70 stopniu, natomiast wewnętrzne ściany są pochylone, podobnie jak w piramidzie Cheopsa pod kątem 51,52 stopni. Przez okna piramidy widać trumny, w których złożeni są członkowie rodziny von Fahrenheid, oraz ciało budowniczego piramidy. Jeszcze kilka lat temu trumny były otwarte i przez okna można było zobaczyć zmumifikowane zwłoki. Po zwiedzeniu piramidy ruszyliśmy do Giżycka (przez Banie Mazurskie, Kuty, Pozedrze, Pieczarki, Gajewo). Trasa do Giżycka była bardzo zróżnicowana – część pokonaliśmy asfaltem, natomiast kilka kilometrów przejechaliśmy przez las, a droga przypominała trasy znane z zawodów MTB. Lubię takie trasy, ale biorąc pod uwagę, iż na bagażnikach mieliśmy całkiem spore obciążenie, a ja jechałem na oponach o szerokości 1,4 cala, w niektórych miejscach mieliśmy małe problem ;) Mówię Wam – świetnie się zjeżdża leśną drogą z obciążeniem i 40 km/h na liczniku. Ok. godziny 16.00 dotarliśmy do Giżycka. Zwiedzając Giżycko nie można pominąć twierdzy Boyen, która znajduje się w zachodniej części miasta na wzniesieniach, porośniętych starymi drzewami, otaczają ją wały ziemne i fosa. Ma kształt nieregularnego wieloboku. Naroża zajmują potężne bastiony o ciekawych nazwach: Miecz, Prawo, Światło, Herman, Leopold i Ludwig (te trzy ostatnie nazwy, to imiona inicjatora pomysłu budowy fortecy, pruskiego ministra wojny – gen. Von Boyena.). Twierdza została zbudowana w latach 1844-1856. Zachowało się jeszcze około 90 zabytkowych budynków i schronów. Zajmowała obszar ponad 100 ha, który otoczono murek kamienno-ceglanym o długości ponad 2300 m. O tym, że twierdza ma być zbudowana zadecydował król Fryderyk Wilhelm IV w 1841 roku, a zakończono w 1846 roku, i to sam król Fryderyk nadał jej obecną nazwę. Po zwiedzaniu w bankomacie uzupełniliśmy nasze portfele, a w przydworcowej knajpie nasze żołądki. O godzinie 17.03 wyjechaliśmy pociągiem z Giżycka do Olsztyna. Oczywiście, w pociągu był szał, bo poza naszymi 3 rowerami znalazły się jeszcze 2 rowery pewnej parki, a w Kętrzynie dosiadł się jeszcze Daniel ze swoim rowerem. Biedni pasażerowie znowu musieli skakać ;) Po dojechaniu do Olsztyna, zgodnie ze starą tradycją, poszliśmy na zapiekanki. Po kolacji pożegnałem kolegów, a sam udałem się pociągiem do Braniewa. Podsumowując, rajd muszę uznać za niezwykle udany. Wartości krajoznawczo – historyczne przebytej trasy są nie do ocenienia. Pewnie zatwardziali kolaże stwierdzą, iż 40 km w ciągu jednego dnia to porażka, ale czasami od maratonów ważniejsze jest to, aby coś wartościowego zobaczyć, aby spędzić miło czas z przyjaciółmi. Mam nadzieję, że w tym składzie będzie mi dane przeżyć nie jeden rajd. >>Fotorelacja z rajdu<< Tekst: Arkadiusz Kulewicz Zdjęcia: Michał Zakrzewski, Maciej Głowacki |