W dniach 27-28 sierpnia 2016 r. Klub Turystyki Rowerowej 4R zorganizował VII rajd rowerowy zaawansowany w ramach 7. edycji Olsztyn. Aktywnie! Zgłosiło się 35 uczestników: członków PTTK, Warmińsko-Mazurskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa, a także osoby niezrzeszone. W ciągu 2 dni przejechaliśmy dystans około 125 km.
Dzień 1 KORSZE - WARNIKAJMY - DROGOSZE - BARCIANY - LEŚNIEWO - MAMERKI - WĘGORZEWO (62 km) Początek naszej wyprawy rozpoczął się tradycyjnie na dworcu PKP w Olsztynie. Załadunek rowerów do ciasnych wagonów mamy już chyba nieźle opanowany - 30 rowerów szybko zniknęło w czeluściach pociągu. Po ponad godzinnej jeździe wysiedliśmy w Korszach i szybko udaliśmy się na nasze ulubione miejsce po pamiątkową fotkę - cel: lokomotywa Ol49. Zdjęcie grupowe wykonane. Przejeżdżając przez senne Korsze, obraliśmy kurs na Warnikajmy. Przewodnik Piotr Stecki opowiadał nam historię obiektu. Warnikajmy zwane są "małym Malborkiem". W XIX w właścicielem starego folwarku został Juliusz von Braun, którego inspirowało budownictwo z czasów krzyżackich. Folwark zaprojektowany i wybudowany w 1920 r. był jednym z ciekawszych kompleksowych rozwiązań architektury wiejskiej tego okresu w Prusach. Następnym etapem naszej podróży były Drogosze. Barokowy pałac w Drogoszach należał do trzech największych rezydencji w Prusach Wschodnich i jest największym pałacem na Mazurach. Właścicielami od XVII w. byli hrabiowie Dönhoffowie. Splendoru dodawała mu także funkcja tzw. pałacu królewskiego, gdzie podróżujący monarchowie mogli bezpiecznie i wygodnie się zatrzymać. W jego wnętrzu znajdowało się 7 schodów, 12 kominów, 52 pokoje oraz 365 okien. W 1945 w pałacowych budynkach mieściły się biura NKWD. Natomiast podczas wojny, jak również w okresie powojennym, większość ze zbiorów dzieł sztuki oraz mebli i przedmiotów codziennego użytku, które przedstawiały jakąkolwiek wartość, zrabowano i rozkradziono. Dziś pałac wraz z parkiem i zabudową robi nadal duże wrażenie. Obecnie jest to własność prywatna. W sklepie w Drogoszach uzupełniliśmy zapasy i udaliśmy się dalej w kierunku Barcian. Barciany - nazwa miejscowości wywodzi się od dawnego plemienia pruskiego Bartów. Zatrzymaliśmy się przy gotyckim kościele, a także przy zamku krzyżackim z XIV wieku, gdzie Przewodnik Piotr Stecki opowiedział nam historię tych miejsc. Ściany zewnętrzne zamku wyglądają dobrze, szpeci go jednak brak okien. Podobno kiedyś przed wejściem do zamku stała "pruska baba". Dziś jej replikę możemy oglądać na dziedzińcu olsztyńskiego zamku. Dalej pojechaliśmy szlakiem Green Velo po polnych drogach. Przy drodze rosły jabłonie – pozostałości nieistniejących gospodarstw. Pod jedną z nich się zatrzymaliśmy się, gdyż pobocze obsypane było mnóstwem smacznych jabłek!!! Kolejny etap podróży to Srokowo. Srokowo nazwę uzyskało od Stanisława Srokowskiego przewodniczącego Państwowej Komisji Ustalania Nazw Miejscowości, która po wojnie zajmowała się nazewnictwem na ziemiach odzyskanych. Na odpoczynek zatrzymaliśmy się na uroczym rynku z pięknym zabytkowym ratuszem i spichlerzem. Obok rynku znajduje się gotycki kościół z XIV w. Następnie udaliśmy się w kierunku Diablej Góry, gdzie znajduje się Wieża Bismarcka. Po śmierci kanclerza Bismarcka społeczeństwo pruskie chcąc uczcić pamięć kanclerza budowało kolumny i wieże widokowe. W 1902 r. wybudowano także taką wieżę koło Srokowa. Dziś zarośnięta drzewami - kiedyś punkt widokowy. Szlakiem rowerowym podążyliśmy dalej. Przed Leśniewem ze wzgórza rozciąga się ładny punkt widokowy. Burczało nam w brzuchach, a to znaczyło, że zbliżamy się do smażalni "Grochówka" w Leśniewie. Spędziliśmy tu dłuższą chwilę na odpoczynku i posiłku. Dołączyła do nas zaprzyjaźniona przewodniczka Jadwiga Korowaj - skorzystaliśmy z jej usług przy dalszym zwiedzaniu. Niedaleko od smażalni znajduje się śluza Leśniewo Dolne - jedna z wielu na Kanale mazurskim. Kanał Mazurski miał połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie z Bałtykiem poprzez Łynę i Pregołę. Budowę rozpoczęto w 1911 r. Kolejne wojny przerywały budowę na długi okres czasu. Obecnie kanał nie jest udostępniony do żeglugi. Kanał miał służyć jako droga wodna dla okrętów podwodnych typu U-Boot, a na Mazurach planowano budowę bazy remontowej tych jednostek, ale przeczy temu mała głębokość (2m).
Od śluzy Leśniewo Dolne spacerem udaliśmy się do Leśniewa Górnego. Niedokończona śluza Leśniewo Górne (zaawansowana w 70%) robiła ogromne wrażenie. Przed samą śluzą Jadzia oprowadziła nas po grobli zamykającej dopływ wody do śluzy. Zrobione tam zdjęcia są ładną pamiątką z pobytu. W drodze do bunkrów w Mamerkach zatrzymaliśmy się w MOR (Miejsce Odpoczynku Rowerzystów) gdzie przewodnik Piotr przeprowadził konkurs z wiedzy o zwiedzanych obiektach zapamiętanej podczas wycieczki. Zwycięzcy konkursu zostali nagrodzeni koszulkami i kamizelki Green Velo. Następną atrakcją naszego rajdu były bunkry w Mamerkach. Tutaj znajduje się jeden z najlepiej zachowanych w Polsce kompleks niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej - Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH). Kompleks bunkrów podzielony jest na 3 strefy, z których najbardziej znana i odwiedzana to "Miasto Brygidy". Przez to miejsce przechodziły najważniejsze rozkazy dla wojsk Wehrmachtu podczas II wojny światowej. Tu spiskowano przeciw A. Hitlerowi, kiedy Niemcy zaczęły przegrywać wojnę (tu służył płk Claus von Stauffenberg). W dawnym Centrum Dowodzenia i Łączności wykonana została adaptacja pomieszczeń z wykorzystaniem elementów historycznego wyposażenia oraz manekinów w umundurowaniu. Atrakcją tego miejsca jest 30-metrowy tunel łączący bunkry, replika 1:1 U-Boota oraz wieża widokowa z panoramą okolicy. A jeszcze to wszystko okraszone opowieściami Jadzi: „ mniam”. Przyszedł czas na to, aby jechać dalej do Węgorzewa. Węgorzewo było ostatnim etapem naszego dnia. Nocleg mieliśmy zaplanowany w stanicy PTTK, blisko portu żeglarskiego. Ale zanim położyliśmy się spać zorganizowaliśmy imprezę integracyjną w tawernie Keja. Po udanej integracji późno położyliśmy się spać, a rano niestety trzeba było wcześnie wstać.
DZIEŃ 2 WĘGORZEWO - SZTYNORT- RADZIEJE - PILWA - DOBA - DZIEWISZEWO - GIŻYCKO ( 55km) Dzień zaczęliśmy od śniadania w naszej stanicy - warunki do spania dobre, śniadanie smaczne. Pięknie położone Węgorzewo dobrze wykorzystało swoje walory turystyczne. Wzdłuż portu znajduje się piękna promenada ze ścieżką rowerową. Przy nabrzeżu dużo jachtów, bogata baza kulinarna. Rano udaliśmy się na uzupełnienie zapasów na drogę oraz na pierwszy punkt naszego nowego dnia czyli Muzeum Tradycji Kolejowej w Węgorzewie. Dzięki uprzejmości pań Barbary Chludzińskiej i Olgi Sachryn mogliśmy zwiedzić muzeum przed oficjalną godziną otwarcia. Dzięki sympatycznym paniom przenieśliśmy się na ponad godzinną wyprawę w świat zwrotnic, smarownic, kas biletowych, czapek kolejarskich. Sporo czasu także panie poświęciły starej i nowej historii Węgorzewa. Dzięki takim pasjonatom takie muzea będą długo zapadać w pamięci. Opuściliśmy Węgorzewo i czerwonym szlakiem udaliśmy się do Sztynortu. Sztynort przez 400 lat był siedzibą starego i znamienitego rodu szlachty pruskiej von Lehndorff. Ozdobą miejscowości jest pałac z XVII wieku oraz przepiękna marina w pobliżu pałacu. Heinrich von Lehndorff był ostatnim dziedzicem posiadłości, ponieważ za jego udział w słynnym zamachu na Hitlera (Operacja Walkiria) majątek został zarekwirowany w 1944 r. przez nazistów. Podczas działań wojennych w 1945 roku Sztynort nie uległ zniszczeniu, do początku roku 1947 była tu kwatera wojsk sowieckich, punkt zborny zwożonego z bliższych i dalszych okolic mienia, przeznaczonego do wywiezienia na wschód. Szkoda, że mieliśmy mało czasu na Sztynort - trzeba tu będzie kiedyś powrócić. Czerwonym szlakiem pojechaliśmy wzdłuż alei zabytkowych drzew. Nasz szlak wiódł drogami polnymi wzdłuż jeziora Dobskiego. Mijaliśmy urocze miejscowości na szlaku: Radzieje, Pilwa, Doba. Prawdziwą wioską mazurską o mało zmienionym wyglądzie jest Pilwa. Znajduje się tu dużo mazurskich chałup, gdzie pół domu zajmuje część mieszkalna a drugą część gospodarcza. W Dobie jest śliczny kościołek późnogotycki i sklep przy którym zrobiliśmy małą przerwę. Gdy zbliżała się pora obiadowa udaliśmy się do Dziewiszewa, gdzie w agroturystyce Kuhnert mieliśmy smaczny obiad: zupa kurkowa, kilka rodzajów pierogów do wyboru . Trzeba przyznać, że było to ładne, klimatyczne miejsce. Ostatni odcinek do Giżycka prowadził asfaltem. Duży ruch samochodów - trzeba było bardzo uważać. W Giżycku odwiedziliśmy wzgórze Św. Brunona . W 1910 r. ewangelicy postawili krzyż w domniemanym miejscu śmierci Brunona wraz z 18 towarzyszami. Dziś z tego miejsca roztacza się piękna panorama na jezioro Niegocin. Dalej podążyliśmy ścieżką rowerową wzdłuż jeziora. Udaliśmy się do mostu obrotowego - akurat był otwarty dla ruchu wodnego. Piękny widok - przed nami przetaczała się cała kawalkada różnej wielkości jachtów i żaglówek. Jeszcze ostatnia przerwa i ostatnie widoki z promenady nad jeziorem i za chwilę udaliśmy się na dworzec PKP. Przed nami znów było trudne zadanie: załadunek rowerów do pociągu. Dworzec był pełen pasażerów, którzy z nieukrywaną ciekawością i przestrachem w oczach, zastanawiali się jak wszyscy pomieszczą się w pociągu. Ale udało się!!! Jechaliśmy ściśnięci jak szprotki, ale zadowoleni. Wyładunek na dworcu w Olsztynie też poszedł sprawnie. Najmłodszy uczestnik wycieczki Antoś, jadący w specjalnym foteliku na rowerze taty, miał 4,5 roku. Trasa godna polecenia. Od Korsz do Węgorzewa z wyjątkiem krótkiego odcinka (ok 8 km) przebiegała po oddzielnej ścieżce rowerowej obok szosy. Trasa z Węgorzewa do Giżycka (szlak czerwony) bardzo widokowa, drogi polne - mały ruch poza końcówką przed Giżyckiem. Na 35 uczestników przez 2 dni złapaliśmy tylko raz "gumę".
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć z wycieczki /tutaj/.
Dziękujemy osobom, które ubogaciły wycieczkę poprzez oprowadzenie po ciekawych obiektach oraz uczestnikom za miłą atmosferę podczas rajdu. Do następnego spotkania na szlaku.
Andrzej Jurczyński |